Upłynęło sporo czasu, odkąd zakończyły się przepyszne uroczystości ku czci, w imieniu i na temat. Opustoszałe sale obrad przyjęły na siebie rolę chwilowo zbędnych. Podążałem tuż przed sprzątającymi, ukryty pod kilkuwarstwową piżamą - niewidką. Chciałem uratować co się da z pozostawionych resztek.
Zebrałem je z obrusów stołu konferencyjnego walnego zjazdu przedstawicieli literatur wszelakich. Dział powieści astralnych pozostawił po sobie sporo gwiezdnego pyłu. Znalezione akrecje przeniosłem do pojemników na trofea, ukrytych w warstwach mego niewidzialnego okrycia.
Wracając, potknąłem się na schodach i rżnąłem na twarz jak długi. Niedawny remont wnętrz pomógł mi wreszcie odspoić się od podłoża. Zeschodkowany w poprzeczne pasy tkwiłem na stopniach tyle lat! Wiele materiału, ukrytego w moim niewidzialnym stroju nie wytrzymało próby nacisku pokoleń. Teraz resztki rozłożyłem na biurku. Zabrałem się do pracy...