-
Proszę się obudzić... już po zabiegu...
Wysyłka w ciągu | 24 - 48 godzin |
Cena przesyłki | 15 |
Dostępność | 1 szt. |
Kod kreskowy | |
ISBN | 978-83-8308-066-6 |
EAN | 9788383080666 |
"Proszę się obudzić... już po zabiegu..." to po "Proszę się nie bać... zaraz pan zaśnie..." druga część opowiadań o sytuacjach w szpitalach, których autor był świadkiem.
Wiesław Mikuś, lekarz anestezjolog pracujący w szpitalach w Zamościu, w Szczebrzeszynie i w Biłgoraju. Autor tekstów kabaretowych i piosenek oraz wierszy, ma na koncie dwie pełnospektaklowe sztuki teatralne, pisze muzykę do swoich tekstów, występował też na scenie jako, jak sam mówi, „namiastka aktora i piosenkarza". Do tego dużo rysuje i maluje, a swoje prace zaprezentował na wielu wystawach.
"Dziś przed rozpoczęciem elektrowstrząsów zostałem przez panią doktor psychiatrę poczęstowany herbatą. Pani doktor jest osobą dużo starszą ode mnie i nie wypadało mi odmówić - chociaż wielkiej ochoty na herbatę wcale nie miałem. Rozmawialiśmy w jej gabinecie, siedząc przy ogromnym, dębowym biurku (...) Pani doktor zaczęła mi opowiadać - z wielkim przejęciem i z wypiekami na policzkach, ale także z wyraźną dumą i zadowoleniem - jak to zaatakował ją w tymże gabinecie jeden z pacjentów.
- Dwa dni temu to było... Panie doktorze... Ja go tu wzięłam na rozmowę i zebranie wywiadu - a on?... Zsunął sobie spodnie od piżamy, wystawił swoje stojące prącie - bo mu stało i było jak gromnica i...
- Mówi pani - jak gromnica? W takim bladym, woskowym kolorze jak gromnica?
- Gdzie tam w kolorze! Takie wielkie jak gromnica!
- Aha...
- Ogromne!... I zaczął mnie ganiać dookoła biurka.
Zauważyłem wyraźnie, że opowiadając mi to z radosną satysfakcją, nie mogła się wyzbyć wyrazu twarzy świadczącego o wielkim zadowoleniu na samo wspomnienie.
- I co?
- I cały czas wykrzykiwał „kocham cię, kocham cię"...
- Tak? To nie był w zasadzie groźny. I raczej to nie był atak.
- No wie pan... Poniekąd był to atak. Mógł mnie przecież zgwałcić.
Mówiąc to, uśmiechnęła się niemal lubieżnie. Sprawiała wrażenie mocno podnieconej. A może tylko niewłaściwie odbierałem jej emocje?
- A ja umykałam... Umykałam. I wie pan - ganialiśmy się wkoło tego biurka raz w tę - raz w drugą stronę, a on cały czas z tym stojącym prąciem na wierzchu. Ha, ha... Nie mógł mnie dogonić, bo piżama zsunęła mu się na kolana i nie miał dostatecznej szybkości.
- Aha. To jakby nie te spodnie na kolanach - pewnie by panią dopadł?
Zamlaskała rozkosznie i przełknęła ślinę. Odpowiedziała po chwili.
- Pewnie by mnie dopadł..."
(fragment "Pamiętnika")
- Producenci